Kiedy błądzi, trzeba go „przypiąć” z powrotem do rytmu
Kiedy widzę, że chodzi w tę i z powrotem, przestawia rzeczy, nie wie czy usiąść, czy zapytać, czy milczeć – to nie jego wina.
To oznaka, że zbyt długo był poza moją kontrolą.
Nie dostał zadań. Nie miał celów.
Więc gubi się.
A uległy, który się gubi, zaczyna odpadać od swojej roli.
Wtedy nie ma sensu go pytać:
„Co się dzieje?”
Nie analizuję. Nie prowadzę rozmowy.
Wzywam go. Milczę. Pokazuję palcem miejsce przy łóżku lub fotelu.
I sięgam po pasek.
🖤 To nie kara. To regulacja
Nie pytam, co zrobił. Bo nie zrobił nic.
Ale właśnie to „nic” trzeba przyciąć.
Dwa szybkie uderzenia na jedno udo.
Dwa – na drugie.
Potem dziesięć – mocnych, równych, na pośladki.
Bez rytuału, bez czułości.
To nie kara – to przypomnienie.
On należy do mnie.
A jego ciało, potraktowane chłostą, natychmiast wraca do funkcji, jaką ma pełnić – skupić się, słuchać, być gotowe.
🔄 Po wszystkim
Zazwyczaj po takiej chłostce widzę zmianę od razu.
Ramiona się rozluźniają.
Wzrok się oczyszcza.
Znika to błądzenie – zamiast tego pojawia się wyciszenie.
Czasem kładzie się cicho na dywanie, przy moich stopach.
Czasem pyta:
– Czy mogę teraz coś zrobić dla Pani?
I wtedy wiem, że jest z powrotem we właściwym miejscu.
Komentarze
Prześlij komentarz